Ruchy i stowarzyszenia
Prace remontowe
Inne
Msze Św. niedzielne:
06:30
08:00
09:30
11:00 – suma; w II i IV niedziele miesiąca - chrzty
12:30 – z udziałem dzieci
14:00 -oprócz lipca i sierpnia
17:00 – akademicko-młodzieżowa
19:00
Msze Św. codzienne:
06:30
07:30
12:30
18:00
Msze Św. codzienne w lipcu i sierpniu:
07:00
07:30
18:00
Kancelaria:
wtorek – piątek 10:00 – 12:00
oraz 16:00 – 17:30
- w I piątki miesiąca - nieczynna
sobota - 10:00 – 12:00
W lipcu i sierpniu:
wtorek - piątek
16:00 - 17:30
Kontakt:
tel. dyżurny:
+48 517 401 639
e-mail:
olsztyn.nspj@archwarmia.pl
Świadectwo Tomka |
Wpisany przez Autor nieznany |
Jestem 23-letnim studentem Wychowania Technicznego na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. Zostałem wychowany w rodzinie o głębokich tradycjach katolickich. Moimi głównymi przewodniczkami duchowymi była zawsze moja babcia i mama. W latach dzieciństwa byłem bardzo wierzący, ale tak na prawdę było to strasznie powierzchowne. Zawsze instynktownie poszukiwałem głębokich relacji z Bogiem, ale niestety nie potrafiłem ich nawiązać. Po spowiedzi szybko wracałem na "starą" dobrze mi znaną drogę, która prowadziła donikąd. Przez osiem lat byłem ministrantem i przez pół roku lektorem. Bardzo miło wspominam ten okres, dał mi on wiele ciekawych przeżyć przy stole Pańskim, ale niestety nie pozwolił znaleźć tego czego szukałem od zawsze. Później było juz coraz gorzej, od 15 roku życia Kościół stawał się "obowiązkiem z przyzwyczajenia". Na mszę świętą chodziłem oczywiście zawsze w Niedzielę i Święta, ale to była bezproduktywna godzina; zazwyczaj rozmyślałem o wszystkim innym, ale nie o mszy na której się znajdowałem. Komunię świętą przyjmowałem bardzo rzadko ponieważ nie odczuwałem takiej potrzeby. W wielkim skrócie tak można by opisać moje życie duchowe. O rekolekcjach REO dowiedziałem się w Niedzielę na mszy świętej. Zawsze chciałem na nie pójść ponieważ byłem ciekawy co to za rekolekcje, jednakże zawsze kolidował mi angielski na który chodziłem tak, że nie mogłem na nie uczęszczać. Jednak Duch Święty upomniał się o mnie 25 października 2005 kiedy to przyszedłem na pierwsze spotkanie rekolekcyjne. Szczerze mówiąc na początku byłem strasznie zniesmaczony ponieważ msza na której się pojawiłem trwała tylko 30 minut. Pomyślałem, że to jakiś żart, jednak szybko przekonałem się, że to nie żart i że znalazłem się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Okazało się, że po mszy rozpoczęło się spotkanie właściwe. Ksiądz Piotr wyszedł i zaczął prowadzić spotkanie organizacyjne, a później konferencję o miłości Bożej. Kiedy zaczął mówić, poczułem niesamowite pragnienie, ale nie pragnienie cielesne lecz duchowe. Pragnąłem tej miłości o której on mówił, pragnąłem, ale nie miałem odwagi żeby zerwać z moim stylem życia. Pomyślałem, że próba nawrócenia zakończy się podobnie jak wszystkie inne - poprzednie. Zauważyłem, że pod koniec wszyscy modliliśmy się trzymając się za ręce, od razu skojarzyłem to z atmosferą pielgrzymki. Zaskoczyło mnie rozdawanie Słowa Bożego przez animatorów i nacisk jaki kładł na nie ksiądz Piotr. Byłem również zaskoczony zachowaniem się członków wspólnoty "Kanaan", którzy promieniowali radością, uśmiechem, a wręcz miłością. Poczułem wtedy, że to nie będą zwykłe rekolekcje. Na drugim spotkaniu przed mszą świętą przydzielony zostałem do grupki dzielenia. Moim animatorem był Paweł, spotkanie rozpoczął od modlitwy do Ducha Świętego, później nas pouczył jak będą wyglądać grupki dzielenia. Kiedy rozpoczęło się dzielenie "wrażeniami" po tygodniowych zmaganiach ze Słowem, nie wiedziałem co się dzieje. To było jak Matrix, moja wewnętrzna struktura zaczęła się łamać i walić. Szczególnie kiedy mówił Paweł, wtedy czułem jakby jakby coś namawiało mnie do podjęcia wyzwania i zachęcało do zmiany. Ale wtedy bylem jeszcze zbyt słaby [w sumie wciąż jestem słaby ;)] żeby się wyrwać. Szatan ogrywał mnie jak chciał, po drugim spotkaniu miałem opory czy to wszystko ma sens, chwilami wątpiłem czy to wszystko może być takie jak przedstawiali to animatorzy i ksiądz Piotr. Słowo Boże, które otrzymywałem było dla mnie katorgą, nie zrozumiałym kodem. Przez pierwsze trzy tygodnie ogromnie walczyłem ze sobą żeby je czytać, już nie mówiąc o jego analizie lub zrozumieniu. Jednak na czwartym spotkaniu Paweł poinstruował nas aby modlić się przed i po czytaniu Słowa Bożego, oraz aby przyjmować Słowo bardziej sercem niż rozumem (jestem umysłem ścisłym wiec dlatego miałem z tym takie problemy). Słowo Boże z czasem zaczęło mnie przemieniać, zacząłem się otwierać na grupie dzielenia, zacząłem analizować moje życie pod kątem tego co mówił do mnie Bóg przez jego treść. Na piątym spotkaniu poszedłem do spowiedzi zgodnie z zaleceniami ks. Piotra. Po mszy świętej wyznanie Jezusa jako Pana i Zbawiciela przed Najświętszym Sakramentem. To było przeżycie którego nie zapomnę do końca moich dni. Kiedy podszedłem do klęcznika i ukląkłem odczuwałem tylko strach i niesamowitą moc bijącą od Ciała Pana Jezusa. Na początku się bałem, ale kiedy rozpocząłem wyznanie poczułem jak strach uchodzi ze mnie, a jego miejsce zajmuje pokój i stabilizacja. To było niesamowite wychodząc z kościoła chciało mi się śpiewać i chwalić Boga. Czułem się wolny, stabilny emocjonalnie, bezpiecznie i radosny. Wtedy jeszcze nie wiedziałem co się ze mną działo. Szóste spotkanie zwieńczyła modlitwa o uzdrowienie. Po mszy świętej Marta - liderka naszej wspólnoty odczytała tekst modlitwy, która w niesamowity sposób ukoiła mnie oraz przeskanowała całe moje życie w poszukiwaniu duchowych ran, które powinienem powierzyć Panu Jezusowi. Modlitwa zakończyła się nałożeniem rąk kapłana na moją głowę. W siódmym tygodniu rekolekcji grupki animatorów modliły się nad uczestnikami rekolekcji o wylanie darów Ducha Świętego. Wtedy to po raz pierwszy przeżyłem coś naprawdę głębokiego co wstrząsnęło mną zupełnie. Kiedy zaprowadzono mnie do grupki animatorów (przewodników duchowych) czułem się normalnie. Z wcześniej przygotowanej listy odczytałem dary o jakie pragnę prosić Ducha Świętego, co wywołało u niektórych animatorów odruch uśmiechu. Następnie usiadłem na krześle i wtedy rozpoczęła się modlitwa moja wspólnie z animatorami. Poczułem się nagle jakbym siedział w szklanej bańce, przez którą ledwo przedostaje się dźwięk modlących się nade mną osób, obraz w moich oczach stracił ostrość. Czułem niesamowitą moc w sobie, która napływała do mnie przez animatorów. Po rekolekcjach wyszedłem niesamowicie umocniony i napełniony radością. Teraz wiem że Jezus przyszedł do mnie i uleczył mnie oraz pokazał nową drogę życia. Odczuwam znaczą poprawę w moim życiu, większy ład i porządek. Po REO zauważyłem znaczne przewartościowanie w moim życiu. Jezus jest teraz dla mnie najważniejszy i to On kieruje moim życiem. Swoją obecnością umacnia mnie, pokazuje jak mam postępować, pomaga mi oraz przestrzega. Moja modlitwa stała się bardziej dojrzała i osobista. Juz nie jest to zwykłe "klepanie paciorków" tylko rozmowa z przyjacielem. Stałem się bardziej odważny, zdecydowany, a zarazem ostrożniejszy. Wiem czego chce w życiu i jak to mam realizować. Pismo Święte jest niezbędną częścią modlitwy - nie wyobrażam sobie modlitwy bez niego. Przekonałem się, że Słowo Boże jest żywe i skuteczne, a co najważniejsze że Bóg ma zawsze coś mi do powiedzenia. W lekturze Słowa znajduję pocieszenie, umocnienie, radość. Nie wyobrażam sobie też życia bez Komunii świętej, jest to zaiste pokarm niebieski tylko trzeba uwierzyć w jego moc. Na koniec chciałbym podziękować wspólnocie "Kanaan" za to, że pomogła mi odnaleźć właściwą drogę życia. Pozdrawiam cały "Kanaan". Tomek |