Ruchy i stowarzyszenia
Prace remontowe
Inne
Msze Św. niedzielne:
06:30
08:00
09:30
11:00 – suma; w II i IV niedziele miesiąca - chrzty
12:30 – z udziałem dzieci
14:00 -oprócz lipca i sierpnia
17:00 – akademicko-młodzieżowa
19:00
Msze Św. codzienne:
06:30
07:30
12:30
18:00
Msze Św. codzienne w lipcu i sierpniu:
07:00
07:30
18:00
Kancelaria:
wtorek – piątek 10:00 – 12:00
oraz 16:00 – 17:30
- w I piątki miesiąca - nieczynna
sobota - 10:00 – 12:00
W lipcu i sierpniu:
wtorek - piątek
16:00 - 17:30
Kontakt:
tel. dyżurny:
+48 517 401 639
e-mail:
olsztyn.nspj@archwarmia.pl
Świadectwo Magdy |
Wpisany przez Magda |
Mam na imię Magda. Pochodzę z Malborka - miasta, które prawie wszyscy kojarzą z Krzyżakami. W Olsztynie studiuję pedagogikę. Mój kontakt z Odnową w Duchu Świętym rozpoczął się już na I roku studiów. Wtedy mieszkałam bardzo blisko kościoła pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa (wręcz widziałam go z okna). Często więc zaglądałam tam na chwilkę i prawie codziennie brałam udział we Mszy św. O tym, że istnieje taka Wspólnota jak "Kanaan" i że organizuje REO - nie wiedziałam. Na te rekolekcje trafiłam przypadkiem - tak mi się wtedy wydawało. Pamiętam dokładnie, jak wahałam się, czy zapisać swoje imię na karteczce, by dołączyć do reszty uczestników. Nie wiedziałam na czym to wszystko miało polegać, ale zdecydowałam się. Myślałam sobie, że jak mi się nie spodoba, to po prostu zrezygnuję - co to była za naiwność z mojej strony! Dopiero później, gdy już byłam na to gotowa, Pan Bóg otworzył mi oczy na te sprawy. Mijał tydzień za tygodniem, a ja z utęsknieniem czekałam na następną grupkę dzielenia i spotkanie. To był dla mnie czas ogromnej radości. Mój ciągły optymizm udzielał się także znajomym, z którymi wynajmowałam mieszkanie. Musieli mieć naprawdę dużo cierpliwości, słuchając moich wręcz szczegółowych relacji. Po przyjeździe do domu "męczyłam" też rodzinkę - po prostu czułam ciągłą potrzebę mówienia o tym, co z każdym kolejnym dniem zaczęłam odkrywać dzięki tym rekolekcjom. Odkryłam na nowo modlitwę osobistą, która przestała być już dla mnie bezrozumnym klepaniem wyuczonych zdań. Stała się spontaniczną rozmową, podczas której mogłam Boga wielbić, dziękować Mu i prosić Go o wszystko. Poczułam z Nim prawdziwą łączność. Moja modlitwa stała się bardziej świadoma i znacznie się wydłużyła w czasie. Czułam się jak małe dziecko rozmawiające sobie swobodnie ze swoim Tatą. Z czasem już nawet nic nie musiałam mówić i tylko trwałam w skupieniu przed Panem. On i tak zna mnie lepiej niż ja samą siebie i wie, czego mi najbardziej potrzeba :-). Uzmysłowiłam to sobie niedawno. Wcześniej zawsze uważałam, że znam swoją wiarę, Boga itd. Zrozumiałam jednak, że ciągle będę musiała poszukiwać odpowiedzi na pytania dotyczące mojej wiary - a po REO namnożyło się ich, jak grzyby po deszczu. Zdałam sobie sprawę w jakiej żyłam kiedyś nieświadomości. Nieświadomości samej siebie - swoich pragnień, zalet (bo w przeciwieństwie do moich wad, nigdy jakoś na nie nie zwracałam uwagi, darów i łask jakimi przez całe życie obdarzał mnie Niebieski Ojciec. Poznałam swoje słabości i prawdziwie poczułam, że mimo to, Bóg kocha mnie szaleńczą miłością, która nie ma miary. Zrozumiałam, że w centrum mojego życia powinno się znaleźć Słowo Boże, które niestety kiedyś traktowałam po macoszemu. Gdy dręczył mnie jakiś problem i nie wiedziałam co robić, modliłam się do Ducha Świętego o pomoc i otwierałam Pismo Święte. Bóg nigdy nie zostawił mnie bez odpowiedzi i słowa pocieszenia. Na REO przyjęłam Pana Jezusa jako mojego Pana i Zbawiciela. Zrobiłam to nie zdając sobie całkiem sprawy, co to wszystko oznacza. Ciągle się uczę dziecięcej ufności w stosunku do Niego. Powierzam Mu swoje problemy i oczekuję od Niego pomocy w ich rozwiązaniu. Staram się zawsze szukać oparcia tylko w Nim, a nie wyłącznie polegać na sobie. Jezus porządkuje wszystkie moje sprawy tak, by tylko On był w centrum mojego życia. Gdy wszystko idzie po Jego myśli, odczuwam w sercu głęboki pokój. Jednak, gdy zacznę coś robić na własną rękę i nie pytam Go o zdanie (o Jego wolę), z całego mojego marnego dzieła robi się ruina. Zdaję sobie sprawę, że przyjdzie mi jeszcze wiele razy przeżyć takie upadki - obym tylko powstawała z nich mądrzejsza :-). Po rekolekcjach podjęłam decyzję pozostania we Wspólnocie i jestem w niej już dobre 2 lata. Wtedy jeszcze ciągle myślałam kategoriami, że jak mi się w niej nie spodoba, to po prostu nie będę przychodziła na spotkania. Dziś już każdy z moich bliskich wie, że wtorek to dla mnie dzień pod tytułem "Wspólnota". Wierzę, że jest ona dla mnie wielkim darem - talentem od Boga. Z Bożą mocą staram się ciągle go rozwijać. Wyjeżdżam na rekolekcje i różne weekendy do Dobrego Miasta, aby tam jeszcze bardziej pogłębić moją więź z Bogiem. Bardzo dużo mi dały rekolekcje eucharystyczne, po przejściu których patrzę już inaczej na Mszę i Eucharystię - nabrałam większego szacunku i bardziej pokochałam Jezusa ukrytego w Hostii. Wierzę mocno, że Bóg przy pomocy Wspólnoty leczy mnie z moich słabości, głównie nieśmiałości. Ciągle przede mną stawia zadania, które wymagają ode mnie odwagi i wyjścia z bezpiecznej "skorupy" - od czytań podczas Mszy, po dawanie własnego świadectwa przez mikrofon (gdyby kiedyś ktoś mi powiedział, że będę stała przy ambonie i przemawiała do ludzi w kościele, to puknęłabym się w głowę :-) ). Pan troszczy się również o to, bym nie zakopała w ziemi darów, które od Niego otrzymałam. Staram się służyć Wspólnocie tym, co najlepiej potrafię robić i czuję się przy tym szczęśliwa. Gdybym chciała opisać wszystko, co dały mi rekolekcje i co daje mi przynależność do Wspólnoty, zrobiłaby się z tego książka (może ją kiedyś napiszę :-) ). Dziękuję, że zechcieliście przeczytać moje "wypociny". Mam nadzieję, że nie pisałam tego na darmo :-). Magda
|